środa, 1 maja 2013

31. Don't worry. Everything will be fine.

 Cześć kiciaki! Nadrabiam swoją ostatnią przedłużoną nieobecność i dodaję kolejny odcinek. Z dedykacją szczególnie dla mojej kochanej Marty, z którą jutro piję wiśniowe drinki ( i wcale nie wstydzimy się K. ) ;*
Dla
Oli, czyli naszej nowej bohaterki Ashley. Zwróćcie uwagę na nową postać w fotkach z boku, mam nadzieję, że ciepło ją przyjmiecie.
Oraz dla wszystkich moich kochanych czytelników :)

  Czerwony kabriolet sunął jak strzała po przedmieściach miasta. Zwolnił dopiero jakieś sto metrów przed niewielkim, białym domkiem, podobnym do dziesiątek innych na tym osiedlu. Nerwowo postukał palcami w kierownicę, aż w końcu zdecydował się wysiąść i zadzwonić do drzwi. Denerwował się jak nigdy, w końcu nie codziennie wyrywa się córeczkę z domu rodzinnego. Odetchnął głęboko, zapukał jeszcze raz. Drzwi otworzyła mu pani Redbridge.
-Przepraszam, mamy takie zamieszanie z tą całą przeprowadzą, że nie słyszałam jak dzwoniłeś - uśmiechnęła się ciepło - Wejdź, ale ostrzegam, że to może jeszcze trochę potrwać.
Dom faktycznie wyglądał jak pobojowisko, a to zupełnie niepodobne do tej rodziny. Po podłodze walały się jakieś walizki, torby, torebki, na krzesłach wisiały pojedyncze ubrania, a na blacie kuchennym stały porozstawiane różne produkty żywnościowe. W zasadzie to chyba cała ich lodówka... A gdzieś za tym wszystkim ukryła się Marta.
-Nie chcę nic mówić, ale jeśli chcesz zabrać to wszystko to raczej nam się to nie uda - westchnął, z niewiedzą drapiąc się po głowie.
-Nawet mi nie mów, że przyjechałeś audi? - Podparła się pod boki i rzuciła mu groźne spojrzenie - Wiedziałeś przecież, że będę brać dużo rzeczy!
-Dużo rzeczy to nie to samo, co cały dom - odparł piskliwym głosem - Nawet gdybym przyjechał tu dostawczakiem to nie zabralibyśmy się na raz.
-To przyjedziemy kilka razy - burknęła i znów zniknęła we wnętrzu domu.
Zrezygnowany, odgarnął wszystko z sofy w salonie i rozsiadł się wygodnie. Nie zaznał jednak spokoju, bo na horyzoncie od razu pojawiła się pani Redbridge.
-Johnny, spakuję wam trochę jedzenia, dobrze? Nie odbierz tego źle, nie chodzi o to, że jesteś niezaradny, czy że nie masz co włożyć do garnka, po prostu chcę, żeby wam było jak najlepiej - powiedziała słodko.
-Nie mam nic przeciwko, ale to naprawdę nie jest konieczne... - westchnął - Pani się za bardzo martwi.
-To w końcu moja córeczka, jak mam się nie martwić? Ale przecież odpowiedzialny facet z ciebie we dwójkę sobie poradzicie.
-Będziemy przyjeżdżać, nie mieszkam daleko. A póki co ma pani jeszcze Ashley...chociaż ona chyba szybciej wybędzie - zaśmiał się, a wspomniana dziewczyna szybko zbiegła po schodach.
-Słyszałam gnomie!
Asley jest przyrodnia siostrą Marty, córką pani Redbridge z drugiego małżeństwa. Gdyby ktoś nie wiedział, że są jakoś spokrewnione, pewnie nigdy by się nie domyślił. Są jak dwa różne bieguny, jak ogień i woda. Marta to skromna dziewczyna, raczej cicha i spokojna, z duszą romantyczki i urodą słowiańskiego anioła, za to Ashley...Kalifornijka z krwi i kości. Po ojcu odziedziczyła śniadą karnację i ciemne włosy oraz wybuchowy temperament. Kocha imprezy, zabawę, muzykę. Można powiedzieć, że cała jest szaleństwem. Z mamy ma jedynie przenikliwy błękit oczu i wrażliwość ukrytą gdzieś bardzo głęboko. Zawsze zaraża wszystkich niesamowitym optymizmem i energią, tym samym nie sposób jej nie lubić. Jest coś jeszcze... nie sposób jej nie kochać, a każdy kto zakochał się w Ashley ma spory problem, bo ona jeszcze nigdy nie odwzajemniła żadnego uczucia.
-O co wam chodzi z tym gnomem? - wrzasnął, a ona z gracją zbiegła po schodach i złapała leżące na blacie jabłko.
-Jeśli chcesz mogę ci wytłumaczyć... - i z uśmiechem na ustach zaczęła mówić po polsku, z satysfakcją obserwując jak Christ gotuje się ze złości.
-Nie znęcaj się nad nim Ashley! - znowu znikąd w przedpokoju zjawiła się Mart - Zobaczysz, pomieszka ze mną miesiąc i jeszcze cię przegada - uśmiechnęła się do siostry.
-Ohoo, już w to wierzę. A właśnie, kiedy jakaś parapetówka, hm?
-W sobotę, ale ty nie jesteś zaproszona - pisnął i wywalił język w jej stronę.
-Jak dzieci... - westchnął ojciec przyglądający się całej sytuacji gdzieś z kąta kuchni.
-Johnny, proszę, proszę, proszę, proszę! - Ashley podbiegła do niego i składając ręce nie zaprzestawała błagań.
-Oczywiście, że jesteś zaproszona siostro, Jonathan się droczy - Mart podniosła ciężką walizkę, ale Christ zaraz jej ją odebrał - Prawda?
-Oczywiście - Poczochrał młodszą Redbridge po włosach - Co więcej, w piątek gramy koncert z ... proszę werbel... My Chemical Romance!
-Coo?! Nie wierzę! - aż pisnęła ze szczęścia, wskakując mu na plecy - Mamo, mogę pójść, prawda?
-Skoro Marta tam będzie, to tak - bezradnie rozłożyła ręce, pakując ostatnie rzeczy.
-Nie wierzę, że wreszcie ich poznam. Ciekawe jacy są? Gerard pewnie bardzo zabawny, a Frank przystojny. Ciekawe, czy mnie polubią? A może zaproszą na kolejny koncert? ... - prowadząc monolog pognała na górę.
-Cała Ashley - westchnęła matka.
-Czas się zbierać. Obiecuję, że będę przyjeżdżać - powiedziała Mart i z trudem powstrzymała  świdrującą łzę.
-Pa córeczko. Pamiętaj Johnny, że masz się nią opiekować!
-Ma się rozumieć. W niedziele jesteśmy na obiedzie - powiedział obejmując dziewczynę ramieniem.


Szpitalny korytarz znów przywiódł mi na myśl złe wspomnienia. Nigdy nie zapomnę chwili, w której zemdlałam po raz pierwszy. Dzień balu maturalnego, który powinien być najpiękniejszym w życiu każdej nastolatki, zamienił się w koszmar. Pamiętam, kiedy pierwszy raz upadłam z wycieńczenia. Pamiętam kałużę krwi na płytkach w łazience. Pamiętał, jak powoli traciłam świadomość. Później głosy dookoła, a potem...zupełnie nic. Obudziłam się w szpitalu. Matka krzyczała, że to wszystko na własne życzenie i że chciałaby mieć normalną córkę, którą odbiera się nad ranem z balu, a nie szpitala. Wtedy było mi już wszystko jedno. Pamiętam też, kiedy pielęgniarka odsłoniła kołdrę, a ja pierwszy raz inaczej spojrzałam na swoje ciało. Można było policzyć wszystkie moje żebra. Praktycznie mnie nie było, już nie istniałam. Chciałam nie istnieć... a jednak przetrwałam.
Przed jedną z sal na pierwszym pierwszym piętrze czekał na mnie Matt. Był wyraźnie poddenerwowany, nie wiem jak inaczej mogłabym to określić. Bałam się zapytać, na szczęście nie musiałam.
-Cześć - Szybko cmoknął mnie w policzek - Przepraszam, że nie przyjechałem, ale nawet nie wiesz co tutaj się dzieje...
-Nic się nie stało, przecież od redakcji do szpitala dzieli mnie kilka kroków - odparłam i w ciszy czekałam, aż sam mi wyjaśni.
-Valary doprowadza mnie do szału! - warknął.
Czyli tak jak myślałam... Czego innego można by się po niej spodziewać.
-Nawet nie chcę wiedzieć co wymyśliła... - Chwyciłam go za drżące ze zdenerwowania ręce.
-Czepia się wszystkiego i wszystkich. Krytykuje personel, domaga się specjalnego traktowania - westchnął i przytulił mnie do siebie - To przecież dobry szpital, a my jesteśmy ludźmi, jak wszyscy inni. Nie można się tak zachowywać, oni nawet nie wiedzą, że jestem sławną osobą. Teraz już pewnie mają nas za hipokrytów i czubków.
-Na pewno nie, przecież Val nie jest nawet rodziną, więc nie powinni brać jej na poważnie. Poproś lekarzy, żeby wszystkie sprawy załatwiali z tobą i nie informowali jej bezpośrednio o wszystkim - uśmiechnął się ciepło na moje słowa, więc chyba załagodziłam sytuację - Powinieneś odpocząć. Jadłeś coś?
-Nie, wypiłem tylko kawę jak wróciłem do domu.
-To zrobimy tak : przywitam się z Amy, pójdziemy na jakiś obiad, a potem wrócimy tutaj i zmienimy Valary, dobrze? - zaproponowałam.
-Cudownie - oparł i pocałował mnie czulę.
Uchyliłam drzwi do sali i zobaczyłam jak DiBenedetto powoli usypia na krześle obok łóżka Amy.
-Dzień dobry - powiedziałam, w reakcji Val aż podskoczyła.
-Cześć - tylko Amy raczyła odpowiedzieć, jednak z umiarkowaną ochotą.
-Jak się czujesz? - spytałam.
-Dzisiaj lepiej, ale bez rewelacji - fuknęła.
-Przyniosłam ci świeże jabłka, pomarańczę, sok grejpfrutowy, Matt mówił, że go uwielbiasz - uśmiechnęłam się, a ku mojemu zdziwieniu ona to odwzajemniła - I jeszcze czekoladę, ale nie mów Shadsowi, bo dostanę opierdziel.
-Dzięki, a właśnie, gdzie Matt? - spytała.
-Na korytarzu. Idziemy na obiad, bo ten wariat nie zjadł nawet śniadania - odparłam i zwróciłam się do Valary - Ale niedługo wracamy i będziesz już mogła iść do domu. Widzę, że jesteś zmęczona.
-Dzięki za troskę, ale nie trzeba - powiedziała.
-Myślę, że trzeba - podkreśliłam. Mam nadzieję, że zrozumiała aluzję.
Wtedy do sali wszedł Matt.
-Idziemy? - spytał i złapał mnie za rękę. Twierdząco pokiwałam głową - To do zobaczenia księżniczko! - Mrugnął do Amy.
Z każdym takim jego czułym gestem robiło mi się cieplej na sercu.


11 komentarzy:

  1. o nieeee, ta dedykcja ! Mistrzostwo !
    Zreszta tak jak odcinek ! BosiBoskiBoski <3

    Czekam na nastepny! : **



    (juz tylko 22 godziny!) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ashley dogadałaby się chyba z Alice, hm? ;) Ciekawe, jak dalej rozwiniesz jej wątek. Cała rodzinka otoczyła tam Johnny'ego, osaczony Gnom :D Amy chyba robi postępy - przestała pluć jadem i drapać, teraz jest nawet w miarę.. miła? Zobaczymy, jak będzie dalej. Niech by spróbowała zainspirować sobą Val, może by pomogło.

    OdpowiedzUsuń
  3. hm, nie spodziewałam się, że Amy będzie w stanie mieć jakieś pozytywne uczucia dla Nicole.. byłam wręcz pewna, że obecność Val ją zamroczy. ale to dobrze! ciekawa jestem jak to będzie z Ashley. co do poprzedniego odcinka, uwielbiam czytać fragmenty o Zacky'm i Alexis. są naprawdę świetne, tak jak całe opowiadanie zresztą ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Powracam, lecz nie wiem na jak długo, bo mój mózg nadal jest na wakacjach i nie raczy wrócić. Głupio mi, że tak wszystko zaniedbałam, obiecuję, że wszystko nadrobię. Gratuluję Ci talentu, uwielbiam czytać Twoje opowiadanie, tak genialnie wszystko opisujesz, zawsze mam ochotę na więcej, i więcej. Mart zamieszka z Gnomkiem, uhuhu, ale fajnie. A Johnny powinien wiedzieć, że jak się dziewczyna przeprowadza, to się inne auto bierze. No ale cóż, jak sobie kilka razy pojeździ, to chyba mu się nic nie stanie. ;) Ashley już na początku wydaje się być fajna. No bo jest fajna, taka fajna jak Olcia :3 Koncert MCR? O matko, uwielbiam Cię. MCR z a7x, cholera, chcę iść na taki koncert, ale to niemożliwe. ;c Będę ryczeć. No chyba, że wrócą. Okej, wracam do tematu. Nie dziwię się, że Matt szału dostaje, ja to na jego miejscu już dawno się na nią rzuciła, och, wolę sobie nie wyobrażać, co bym jej zrobiła. Jestem w ogromnym szoku, Amy się zmienia? Czyżby w końcu zaczynała lubić Nicky? Fajnie by było, Shadsiu by się cieszył. A Val niech spada, nikt jej tu nie chce. Oprócz Amy, ale kij z tym.
    No więc kończę już, wiedz, że mi się podoba, ale to nie nowość, mi się zawsze Twoje odcinki podobają, bez wyjątku. Czekam na więcej, nie mogę się już doczekać. ^^ I w ogóle nadal się jaram Chemicznymi. *^*
    Pozdrawiam, Twoja fanka. ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, przepraszam, że tak późno, ale to przez Was, znaczy dzięki Wam :D Na początek dziękuję po pierwsze za piękną dedykację, a po drugie za jeszcze wspanialszy wieczór. :)Podeślij mi ten link, bo nie mam co robić :D ;p

    Mart przeprowadza się do Gnoma ? :D jest moc, jest miłość. :D Czekam na parapetówę :D I mówisz mi, że nasza blondyneczka ma siostrę ? :D Jej, koncert MCR ! Jakiś mały romans, albo duży może być z Frankiem ? :D Przechodzisz samą siebie! Czekam na rozwój sytuacji, wspólne party ? xD I jej opis.. dobra, kończę, bo nie mogę xD Myślałam, że Amy raczej pożre Nicky a tu dupa, takie zaskoczenie. Droga do pokoju ? Matt jest ewidentnie za SŁODKI. xD ryję sobie banie waszymi opowiadaniami, ale mam to w dupie i czytam po kilkadziesiąt razy xD Wcale nie jestem frajerem i nie czekam TYLKO NA SEKS,ale nie mówię,że nie mozesz o nim pisać xddd
    Czekam na sobotę i rzecz jasna na kolejny odcinek, obiecałaś mi, nie ma wymigiwania, jutro zaczynaj już pisać, bo będę Cię hejtować złotko ;d
    PS. Zawsze Ashley może umieć grać na perce, albo niech ją ktoś uczy, tak ci zasugeruję ;d
    PSx2. Wyjebę Robertowi, obiecuję, niech tylko tknie Hope !
    twoja A. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę krótki... Chcę więcej ;) Ashley jest bardzo fajna. Ładne zdjęcie. Będzie parapetówka u Gnoma! Będzie się działo :) Val jak zwykle wkurzająca.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytając ten odcinek na serio zastanawiałam się czy ktoś nie podmienił Amy. Czyży nie za dużo uprzejmości jak na jeden dzień ?? Oczywiście, że nie :D Miejmy tylko nadzieję, że to szybko się niezmieni :D
    I Loveee Gnomeeee. Tak, Hope zwariowała do reszty :P No cóż, to uczucie jest silniejsze ode mnie. I Ash też jest suuper :D Wszystko jest suuper kiedy Jenny dodaje tak często odcinki.
    Love, Hope

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Kocurku  Nadrabiam moją komentarzową nieobecność. Czytałam od razu, jak tylko się pojawiło tylko nie miałam jak skomentować.
    Przygotowania do przeprowadzki Mart to jak przygotowania do działań wojennych haha. Johnny lekko zdezorientowany i nie przygotowany na ogrom tych działań. Mama taka nadopiekuńcza, dba żeby mieli co jeść i w ogóle, ale chyba zapomina, że istnieją sklepy  Ashley całkiem pozytywnie zakręcona dziewczyna. Już ją lubię, i taka ładniutka. Też chcę tak wyglądać! Dręczą biednego Gnomka, ale zobaczycie jak on się nauczy po Polsku to jeszcze wam pokaże. Parapetówka i koncert My Chem, będzie się działo!
    Wspomnienia Nicki odnośnie szpitala brrr. Nie życzę nikomu żeby przechodził przez coś takiego, to smutne i straszne jednocześnie.
    Widać, że Matt jest zirytowany Val. Co jej odwala? Chce ustawiać wszystkich dookoła, no helloł?! Nicky dobrze mu radzi, niech Matti jej posłucha i będzie dobrze. On też powinien o siebie zadbać, jak nie będzie tego robił to długo nie wytrzyma. Ale panna Sparks stoi na straży i go przypilnuje. Przy okazji dając Val do zrozumienia, że ma spadać. Może Amy się w końcu do niej przekona? Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży.
    Cóż mogę Ci powiedzieć Kocurku? Podoba mi się jak zawsze. Przyznam Ci się, że czytam nieraz po kilka razy poprzednie odcinki i nigdy nie mam dość, zawsze znajduje w nich coś cudownego 
    Czekam na nexta!
    Loveee <3
    Twoja Iskierka <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Stęskniłam się za terrorem! Kiedy next? Zabiorę bratu gitarę, a grać nie potrafię więc.... DOMYŚL SIĘ <3 Buziaki mój mały melanżu <3

    OdpowiedzUsuń
  10. spaaaaaaaaam?

    OdpowiedzUsuń