piątek, 28 czerwca 2013

34. Los Angeles baby !

Znowu z przeprosinami, że prawie miesiąc bez odcinka, ale ogłaszam ... fanfary proszę... zakończenie roku już dziś ! Więc jeśli ktoś tu jeszcze zagląda i czeka z utęsknieniem, dobra wiadomość jest taka, ze odcinki będą częściej. Mogę obiecać! W dniu wczorajszym zostałam baardzo mocno zainspirowana przez fotkę z nowej sesji chłopaków, jak również wiadomością, że 27 sierpnia będziemy cieszyć się nową płytką! Cieszycie się tak samo jak ja? Mam nadzieję ;)
Wracam do Was moje kochane, chociaż wiem, że blog troszeczkę osiadł kurzem. Mam nadzieję, że będą jeszcze chętni do czytania, polecajcie mnie jeśli macie ochotę, byłabym Wam baaardzo wdzięczna. Tymczasem życzę miłej lektury, a ja lecę czytać i komentować Wasze blogi, bo mam troszkę zaległości.
Szalonego weekendu, pozdrawiam, Jenny :)

  Chociaż trosk było dużo, przez te dwa dni zupełnie o nich zapomnieliśmy. I to nie za sprawą jakiejkolwiek szczęśliwej sytuacji, o nie. Cała nasza ekipa była po prostu całkowicie pochłonięta pracą. Prawdę mówiąc zawsze marzyłam o tym, żeby wyjechać na romantyczny weekend do Miasta Aniołów, opalać się nad basenem ekskluzywnego hotelu i zajadać truskawki. Każdy ma jakieś zachcianki, prawda? No więc miałam weekend, szkoda tylko, że pełen pracy, a nie błogiego lenistwa. Chłopaki nawet na chwilę nie zabawili w hotelu. Zostawili tylko swoje rzeczy i razem z Larrym oraz ekipą techniczną pognali na miejsce wieczornego koncertu. Tam mieli spotkać się z chłopakami z My Chem oraz Robertem, zrobić próbę, podpisać parę autografów, zdjęć, żeby po koncercie mieć czas wolny. My za to w największym upale biegałyśmy w poszukiwaniu klubu, w którym miało odbyć się after party. Nasz cudowny Larry zapisał nam jego adres z błędem, a rezerwację trzeba było odebrać w ciągu godziny. A więc miałyśmy sześćdziesiąt minut i całe LA do przeczesania wzdłuż i w szerz, bo jak zawsze główny menager jest tak zaaferowany pracą, że telefon ma wyłączony...
-Ja go po prostu uduszę! - Alexis po kolejnej próbie dodzwonienia się, z impetem wrzuciła komórkę do torebki - Nie mam już siły!
-Zróbmy przerwę, błagam was! - Mart otarła pot z czoła i stanęła jak wryta opierając dłonie o uda - Dalej nie pójdę!
-Siostro, nie narzekaj, robisz to w słusznej sprawie - zachichotała Ashley i poklepała Martę po ramieniu.
-Dziewczyny, gdzie wasza energia? - Amy pociągnęła Mart za rękę w stronę zacienionych ogródków - Niby to ja mam białaczkę, a chyba jestem w najlepszej formie.
Mała Sanders tak bardzo cieszyła się, że może wyjść ze szpitala i jechać z nami do Los Angeles, że prawie skakała pod sufit, a w dodatku chyba zapomniała jak się marudzi. Byłam przygotowana na jęki i wrzaski, aby zabrać Valary ze sobą, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Jednak nie chwalmy dnia przed zachodem słońca, już raz się przekonałam, że nie ma co ufać w dobroć tego małego szatana.
-Proponuję mrożoną kawę - powiedziałam, kiedy usiadłyśmy na miękkich kanapach zacienionych ogródków LA.
-Świetnie - odparła Alice, a za nią cała reszta.
To była naprawdę miła chwila relaksu. Przyjemnie było patrzeć jak dziewczyny zmieniają się na moich oczach. Uwielbiałam spędzać z nimi czas. Marta stała się bardziej pewna siebie, a to pewnie dzięki Johnny'emu i ich wspólnemu mieszkaniu. Ali znów śmiała się jak dawniej. Cieszyłam się, że chociaż na chwilę zapomniała o tym koszmarze z Drew'em w roli głównej. Alex promieniała. Wydaję mi się, że między nią a Bakerem jest coraz lepiej. Nie zdziwiłabym się nawet na wiadomość o jakiś zaręczynach. Hope również była coraz bardziej "nasza". Wszyscy cieszyli się, że Rev wreszcie znalazł dziewczynę, która chce z nim być, a nie przeżyć jedną, gorącą noc. Myślę, że ona naprawdę była dla niego nadzieją. Nadzieją na lepsze dni. Patrzył na nią w taki sposób... to było czyste szaleństwo.Byłby gotowy zrobić dla niej wszystko. Taka miłość zdarza się tylko raz w życiu. Amy chowała różki, za to Ashley pokazywała je aż za bardzo. Uwielbiam tą małą diablicę, zresztą nie tylko ja. Faceci po prostu za nią szaleją!
-Nie wiem jak wy, ale zamiast tej kawy napiłabym się martini - rzuciła torebkę na fotel obok i tęsknym wzrokiem odprowadziła kelnera o ciemnych włosach do drzwi knajpy - Cholera, gorący!
-Młoda, nie pozwalaj sobie za dużo - odparła Mart pół żartem pół serio.
-Daj spokój, ma w końcu osiemnaście lat - broniła jej Hope - To co, zamawiamy?
-Dla Amy coś bez procentów - dodałam.
-Dobrze wiem, nie musisz mi matkować Nicki - Amy odpysknęła mi zgryźliwie.
Ashley kokieteryjnie przywołała swojego przystojniaka wzrokiem. W biegu prawie poplątały mu się nogi.
-Dzień dobry, nazywam się David i będę panie obsługiwał. Co podać?
-Sześć razy martini, a dla koleżanki sok pomarańczowy - oparła Ash.
-To tyle?
-To zależy - założyła nogę na nogę i odrzuciła do tyłu hebanowe loczki - Powiedziałeś, że będziesz nas obsługiwał, ale nie określiłeś co wchodzi w zakres tej obsługi, więc nie mogę stwierdzić, czy to na tyle mojego zamówienia...
Nieco się speszył, ale nie pozostał jej dłużny.
-W zakres moich obowiązków wchodzi spełnianie każdej zachcianki klienta, zgodnie z dewizą " nasz klient - nasz pan " - odparł zwięźle.
-Nasz "pan mówisz ... - lekko przygryzła dolną wargę - a stabilne macie te stoły?
-Ashley, bój się Boga! - zareagowała Marta - Wstydziłabyś się! Przepraszam pana, oczywiście poprosimy tylko to martini i sok, resztę sobie darujemy - spojrzała z politowaniem w kierunku siostry.
-No co, niezły był - odparła, kiedy David już się oddalił.
Wtedy zadzwonił telefon Alex. Wybawca Baker sprostował błąd Larrego, a my odetchnęłyśmy z ulgą, że nasz maraton właśnie się skończył.

  Tuż po dwudziestej hala zaczęła wypełniać się po brzegi. Tym razem odpuściłyśmy sobie szaleństwo w tłumie i wygodnie zasiadłyśmy na backstage'u. Z niecierpliwością czekałyśmy, aż chłopaki znajdą chwilę czasu, żeby chociaż na moment z nami przysiąść. A tak serio chodziło nam o to, żeby wreszcie poznać Gerarda i spółkę. Alexis miała to za sobą, więc spokojnie sączyła swoje piwo z sokiem malinowym opierając się o wzmacniacz. Amy również zbytnio się nie ekscytowała. Za to cała reszta - włącznie ze mną - wypatrywała tylko, kiedy chłopaki wreszcie skończą próbę. Jakieś dwadzieścia minut później przybiegł Shads, za nim reszta a7x. Kończyli piwo, rozgrzewali struny solówkami, dopalali ostatnie papierosy. Wtedy zabrzmiały ostatnie nuty piosenki granej na scenie, jeśli się nie mylę, chłopaki właśnie skończyli grać "Helene", a więc próba dobiegła końca. Doczekałyśmy się.
-Witam piękne panie ! - Gee wyminął Johnnego, chwycił piwo i podskoczył do Alexis - Kotek, promieniejesz! Baker, czy ja o czymś nie wiem? Gdzie zniknąłeś jakieś pół godzinki temu, co?
-Nie interesuj się - odparł Vangeance, zaciągnął się lekko i odrzucił niedopałek.
-A co tam u ciebie Amy? - Poczochrał ją po włosach śmiejąc się. Zapewne wiedział o tym, jak ta mała złośnica tego nie lubi.
-Ostatnio trochę blado, ale nie narzekam - odparła z ironią.
-Ołł, słyszę, że komuś tu się dowcip wyostrzył! - Ze sceny nadbiegł Iero, a za nim reszta chłopaków.
Zrobił się gwar, wszyscy zaczęli się witać, poznawać, ani się obejrzałam, a chłopaki mignęli mi przed oczami. No cóż, może przynajmniej pogadam z nimi na imprezie.
  Ashley kręciła się niecierpliwie po backstage'u nerwowo poprawiając włosy, zerkając na zegarek i postukując obcasami w miejscu.
-Dobra, to przecież nic takiego - powtarzała pod nosem - Co z tego, że to twój ulubiony zespół i że zaraz usłyszysz ich koncert na żywo? Nie potrzebnie się nakręcasz, spokojnie, dziesięć oddechów i wreszcie poznasz się z ...
-Gadasz do siebie? - usłyszała za swoimi plecami. Nie musiała się odwracać, by poznać go po głosie.
-Czasem mi się zdarza. Nie kontroluję tego - odparła - Ty nie?
-Czasami, ale ja to robię z premedytacją. Wiesz, po kolejnej z rzędu szalonej imprezie, ktoś musi dać mi wykład, że źle żyję. A znajomych mam jakich mam, więc zostaje mi tylko moje uśpione sumienie - popił swoje rozmyślania solidnym łykiem piwa - Tak w ogóle to jeszcze się nie poznawaliśmy? Na pewno nie, pamiętałbym.
-Nie było okazji, ustawiła się do ciebie niezła kolejka - wskazała palcem na dziewczyny zaoferowane rozmową z chłopakami z My Chem - Jestem Ashley. Nie lubię tłumu.
-Jestem Frank. Również nie lubię tłumu.
-Brzmi jak na terapii leczenia uzależnień - zaśmiała się.
-W takim razie musimy wybrać, albo się leczymy i wracamy do reszty, albo ... pieprzyć terapię i idziemy zapalić. Co wybierasz?
-Zdecydowanie bardziej kręci mnie ta druga opcja - odparła i pozwoliła poprowadzić się na zaplecze. 


To tylko taki zwiastun koncertu. Miało być więcej, ale postanowiłam,  że na razie dam Wam tylko krótki przedsmak tego, co w kolejnym odcinku . Wiem, zła ja :D


6 komentarzy:

  1. Oczywiście, że czekamy <3 Już tyle razy mnie korciło, żeby zrobić tutaj mały terror :D Kto wie, może wkrótce :P O tak, ja też jaram się płytą, sesją i czekam na teledysk. Oraz na kolejne odcinki. Kochana ma Zua Kobieto tak się nie robi! Apetytu narobiłaś, ja się tu rozkręcam a tu co? Koniec, finito, the end! No jakże to tak? No jak? Ja się pytam nooooo! Mafię na Cię naślę! Zobaczysz!
    Super, że sprawy zaczynają się prostować i układać. Maert promienieje, Ashley szaleje. Alex układa się z Zackym. Sprawa Ali jakoś cichnie, a Nicki zabiegana. Nie miały dziewczyny szczęścia, ale po koncercie to się zmieni. Z resztą Ash już Franciszka poznała i będą razem jarać:D Tekst o stołach rządzi.
    Tak więc Miśku pisaj, wymyślaj i publikuj. Dużo weny życzę, bo moja gdzieś na wczasach chyba.
    Loveeee<3
    Twoja Iskierka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Stół, kutwa :p hahahahahhhahahahahahhahahahahhahahahahahhaha <3 <3 <3 <3 <3
    Faza przekłada się na nasze opowiadania
    (reszta komentarza za chwilkę :D )

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedzcie też erotomance Ash, że nie ładnie robić sobie żarty z biednych kelnerów. Chłopak pewnie ma teraz sny erotyczne z udziałem jej i asortymentu Ikei. Amy jaka radosna <3 <3 Chyba terapia nie leczy jej tylko z białaczki, ale też z wredoty. #team miła amy :D Pobawię się hash tagami czy tak to się tam nazywa :P
    A czy ktoś ci powiedział kiedyś,że takie "przedsmakowanie" kończy się terrorem?? Tak fajnie było. MCR i wql a tu się odcinek kończy :/ Szykuj się na spam na grupie. Trzeba dzisiaj znów stworzyć jakąś fazę <3
    Loff juu, Hope

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy związek na horyzoncie? To teraz któryś z Chemicznych niech startuje do Amy, wszyscy będą sparowani i szczęśliwi ;p No i tak jak u JG, wszystkim się układa i to dość podejrzane, ale pewnie Drew wrci i już tak ładnie i miło nie będzie. W sumie to lubię czarne charaktery, przynajmniej dzięki nim jest ciekawie i dużo się dzieje ;)
    Zastanawiałam się, jak ominęłam dwa czy trzy poprzednie odcinki. Pisałaś o nich na gg?

    OdpowiedzUsuń
  5. cześć misio, tak bardzo czekałam na powrót ! co ty mi tu wyskakujesz z takimi przerwami, coo ? wakacje pięknym czasem na odcinki :)Czekamy na płytęęęęęę ;] tak bardzo się za tobą stęskniłam
    Czy Ci już mówiłam jak bardzo kocham tą Ashley? To Ci mówię xD Odważna jak ich mało, ładnie zrobiła tego kelnera. Co te dziewczyny tak narzekają, ciepełko to niech chodzą, każdemu może zdarzyć się pomyłka, ale sama wiem jak się wkurwiam o takie rzeczy ;d
    Dobra, nadszedł czas na mój ULUBIONY MOMENT tego odcinka. Świadomość, że ich nigdy nie zobaczę świeczki w oczach ;c Nie wiem czy bym była choć tak opanowana jak ona, że tylko gadała do siebie ;d Dobra, wyjściem na szluga z Frankiem to bym nie pogardziła :D Plis !
    Bardzo dobrze wiesz jaka jesteś zła kończąc w takim momencie ! Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek i całą okazałość Chemicznych i KONCERT !
    pisz, pisz, pisz, pisz, pisz, pisz !
    Twoja Ola. :*

    OdpowiedzUsuń
  6. dziwna ta Ashley, no może jeszcze się do niej przekonam, who knows ;)
    dawaj imprezę!

    with love,
    z.

    OdpowiedzUsuń