czwartek, 7 marca 2013

24. It's time to wake up!

   Cześć kochani. Rekolekcje służą twórczości, wreszcie mam dużo czasu na odcinki. Zaplanowałam sobie, że poświęcę cały dzisiejszy dzień na numer 24, a jeśli wam się spodoba, to być może jutro lub w sobotę pojawi się coś nowego. Odcinek dedykowany wszystkim czytelnikom, Joasi, Martynce, Sylwii, Mart, Vis, Alex, Airu, Kociubie, Caroline Sanders, Adzie, Zmorze, Fallen, Sophie Bannet, Inoux i każdemu, kto chociaż raz zajrzał na mojego bloga. Dla anonimowych hejterów również, dzięki wam staram się pisać coraz lepiej :D To tak tytułem wstępu, zaczynamy! 

Jego powieki były tak ciężkie, że gdy tylko odzyskał świadomość, nie udało mu się nawet otworzyć oczu. Nie było to jednak wynikiem hipnozy, chociaż sytuację, w której się znalazł można było tak określić. Alkohol wciąż krążył w jego żyłach. Zdarzenia wczorajszego wieczora nieustannie odbijały się echem w jego głowie, a każdy szmer drażnił jego skacowane ego. Nie wiedział wprawdzie, czy wciąż śpi, czy rzeczywiście obudził się z głową na barze klubu, w którym spędzili wieczór. Ta druga wersja była bardziej prawdopodobna. Gdy tylko starał się wyprostować, czuł ogromny ból na całej długości kręgosłupa. Ciężko otworzył oczy, z obrzydzeniem obserwując stojący przed nim kieliszek i butelkę czystej. Dookoła było pusto i cicho. Został tutaj zupełnie sam. W tej chwili nienawidził każdego swojego instynktu i żałował podjęcia absolutnie każdej głupiej decyzji. Nie mógł sobie wybaczyć, że tak boleśnie skrzywdził osobę, którą przecież kocha. Zranił też dziewczynę, która kochała jego. Miał w głowie obraz siebie, jako przyczynę obrzydliwego zła. Równocześnie przyszło mu do głowy, że przecież niczego więcej nie mógł się po sobie spodziewać. Przypomniał sobie jaki był, zanim rozpoczęła się historia z Alexis ; wiecznie wolny i niezobowiązany, pijący całe noce z chłopakami z zespołu, nieprzejmujący się nikim i niczym. Potem pojawiła się ona i wszystko się zmieniło. Chociaż kochał ją jak nikogo innego na świecie, bał się, że kiedyś przeszłość wróci do niego ze zdwojoną siłą. Wróciła. Na imię miała Carol. Kim dla niego była? Papierosem wyciągniętym ze starych spodni, w których grał pierwszy koncert. Czymś, co dawało mu poczucie, że wciąż jest tym samym, młodym, szalonym Vangeancem, który nie tylko grał muzykę, ale był nią. Tym, który pije na backstage'u, a po koncercie spotyka dziewczynę na jedną noc. Carol była dla niego jak nigdy nienapoczęty, lecz wciąż tak samo pachnący tytoniem papieros sprzed dziesięciu lat. Zupełnie stracił głowę dla tej dziewczyny, zapomniał o istnieniu jakichkolwiek konsekwencji, pogubił się i gdzieś po drodze do przeszłości zapomniał, że ma przecież tak cudowną teraźniejszość, a przed nim jeszcze piękniejsza przyszłość. Zgubił gdzieś Alexis, ale nie miłość do niej. Ta miłość jest wieczna. Wstał i rozprostował zastane kości. Musiał stawić temu czoło i zrobić to na trzeźwo, ale jeszcze nie w tym momencie. Przechylił butelkę z wódką, piekącą przełyk. Mimo wszystkich zdarzeń feralnego wieczora, pomimo, że Alexis prawdopodobnie nie chce go znać, mimo, że wszystko wyszło już na jaw, poczuł ulgę. Nie potrafił żyć w kłamstwie. Nie mógł dłużej patrzeć na cudowny, ciepły uśmiech swojej Alex, gdy wracał od Carol. Nie był już tym samym Bakerem, co kilka lat wstecz, musiał się z tym pogodzić. Przecież obecne życie było dużo lepsze. Teraz...jest już po wszystkim. Musiał wstać, wziąć się w garść i - nie naprawić - ale zacząć wszystko od nowa.

Alice obudził chłód satynowej pościeli otulającej jej ciało. Wyciągnęła rękę, aby napotkać rozgrzaną jeszcze skórę Briana, niestety, miejsce obok było puste. W pomieszczeniu słychać było delikatne dźwięki Patience. Przeciągnęła się leniwie, po czym wstała i otworzyła okno na oścież. Maj zbliżał się wielkimi krokami, słońce ogrzewało swoim blaskiem skórę Alice, która zapomniała na chwilę, że po powrocie znów będzie musiała zacząć walczyć ze swoim dawnym życiem...
-Tak wcześnie na nogach? - Zaszedł ją od tyłu i przyległ do jej pleców - Myślałem, że jeszcze pośpisz.
-Nie potrafię spać spokojnie, kiedy łóżko obok jest zimne. - Splotła palce z jego palcami, czując chłodne usta na swojej szyi.
-Przepraszam Iskierko, ale nie mogłem spać. Przy takiej kobiecie jak ty... po prostu się nie da.
-Trzeba było mnie obudzić, porobilibyśmy coś...razem. - Odwróciła się i przejechała palcem po jego nagim torsie. Ręce, które przed chwilą obejmowały ją w talii, zjechały niżej, przyprawiając ją o ciarki.
-Musimy zejść na śniadanie, bo nam wszystko sprzątną - powiedział, zbliżając się do jej ust.
-Mamy trochę czasu - zamruczała - Syn, proszę! - Wspięła się na palcach i wplotła palce w jego włosy. Westchnął głęboko.
-Alice, ty kocie! - Przyciągnął ją do siebie - Lubię, kiedy taka jesteś.
-Jaka? - Szarpnęła pasek jego spodni, które od razu poleciały na podłogę.
-Właśnie taka - uśmiechnął się prowokująco - Chodź tu łobuzie ! - Energicznie posadził ją na swoich  biodrach, z taką łatwością, jakby ważyła tyle, co piórko. Oplotła go nogami, nie odrywając się od jego ust. Przeszedł ją przyjemny deszcz, kiedy jednym ruchem rzucił ją na łóżko i unieruchomił jej ręce. Był taki seksowny w swojej roli, perfekcyjny pod każdym względem. Idealny dla niej.


Kiedy weszliśmy z Mattem do hotelowej restauracji, trzymając się za ręce i rozmawiając cicho o wrażeniach wczorajszej nocy, prawie cała ekipa już tam była. Brakowało tylko Gatesa i Alice, ale za chwilę wpadli do środka, cali w skowronkach i dobrali się do śniadania. Sytuacja była nieco napięta. Jimmy i Hope patrzyli na siebie jakoś dziwnie i wcale ze sobą nie rozmawiali. Może to z powodu tego całego Roberta? Cały wieczór zagadywał Hope, nie odstępował jej nawet na krok. Nie przeszkadzało mu nawet, że Jimmy kilka razy nie kryjąc swojego poddenerwowania powiedział, że mu się to nie podoba. Może to nie była wina Hope. Nie zauważyłam, żeby sama w to brnęła, ale godziła się na to. Alexis siedziała osowiała. Wcale jej się nie dziwię. Wprawdzie ani ja , ani Matt nie zamierzaliśmy oceniać Bakera, ale to co zrobił Alexis... Nie umiałam już patrzeć na niego tak samo. Widziałam, że Alex cierpi. Starała się tego nie pokazywać, przybierała raczej maskę złej, sceptycznej i obojętnej kobiety, jednak tak naprawdę umierała w środku. Rozumiałam to. W końcu tak samo czułam się, kiedy Chris zdradził mnie z tym... zresztą, nieważne jak miał na imię ten fagas. Pocieszanie Alexis było teraz bynajmniej nie na miejscu. Ona po prostu musiała ochłonąć. Wypiła gorzką kawę i wstała od stołu.
-Już lecisz? - Johnny przytrzymał ją za rękę.
-Nic nie zjesz? - Mart spojrzała na nią ze smutkiem. Zresztą, każdemu było jej teraz szkoda. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Na pewno nie zmrużyła oka tej nocy.
-Nie jestem głodna - uśmiechnęła się blado - Muszę się zacząć pakować, czeka mnie długa droga.
-Alexis, może to jeszcze przemyślisz? Mimo wszystko nie wiem czy powinnaś teraz jechać do pustego domu. Może zostań z nami? - zaproponowałam, jednak tylko mrugnęła do mnie i pokiwała głową.
-To nie ona powinna wyjechać - powiedział zdenerwowany Jimmy, kiedy tylko Alexis opuściła restauracje.
-A właśnie...gdzie Baker? W ogóle go nie widziałem, nie zszedł nawet na śniadanie. - Matt popatrzył po nas, jednak dopiero po krótkiej chwili uzyskaliśmy odpowiedź.
-Upił się do nieprzytomności i został w tym klubie. - Jimmy nerwowo  wyłamał palce.
-I ty go tam zostawiłeś? - Hope podniosła głos i zmierzyła go wzrokiem.
-A co ja mogłem zrobić? W tym stanie nawet nie dało się z nim pogadać. - Schował twarz w dłoniach, przecierając oczy  - A po drugie, miałem wziąć go na ręce i położyć do łóżka z Alexis? Nie chciał się ruszyć.
-Może to i lepiej, że wczoraj nie zabrał się za naprawianie swojego życia - odparła Alice - mógłby tylko wszystko pogorszyć.
-Martwię się o niego - spojrzałam na Matta, ale nie odpowiedział. Z min wszystkich chłopaków nie umiałam odczytać zbyt wiele. Zdaję mi się, że to była dla nich ogromna walka. Zacky jest dla nich jak brat, ale nie mogli przecież przejść obojętnie obok tego, co zrobił. Nie mogli zignorować krzywdy wyrządzonej Alexis.
-Też się martwiłem - prychnął Brian - Zostawiłem mu na barze flaszkę wódki, bo chyba na trzeźwo nie da sobie rady ze swoją głupotą.
-Idiota! - Alice szturchnęła go w bok - Nie masz litości?
-A zasłużył na nią? - Gates zmierzył ją spojrzeniem. Złapała go za rękę i przytuliła się do jego ramienia.
-Oni muszą sobie sami z tym poradzić - Matt powiedział spokojnie - Nie wyobrażam sobie, żeby się rozstali. Szczególnie teraz, kiedy zamieszkali razem. 

-Potrzebują trochę czasu - szepnęła Mart.
-O której wyjeżdżamy? - Johnny zmienił wyczerpany już temat.
-W tej sytuacji chyba nie ma sensu spędzać tutaj całego dnia. Trzeba zmienić plany - Larry nagle włączył się do rozmowy - Chyba nie potowarzyszę wam w Nowym Orleanie, ale bawcie się dobrze dzieciaki.
-Nie pozostaje nam nic innego jak spakować walizki i ruszać do państwa Sandersów - Brian wreszcie uśmiechnął się szczerze.
-Przydałoby się jeszcze znaleźć Zacky'ego...- powiedziałam, przyjmując na siebie gromkie spojrzenia chłopaków.
-Jak on się nie odnajdzie, to my naprawdę nic nie będziemy mogli z tym zrobić - po chwili zastanowienia odparł Jimmy, a reszta tylko pokiwała głową.
Właśnie wtedy doszło do mnie, że Vangeance wcale nie będzie miał łatwo. Chłopaki nie pogłaskają go po głowie, nie powiedzą mu, że wszystko będzie dobrze. Jeśli nie weźmie się w garść i nie zawalczy o to, co jest między nim a Alexis, to nic nie będzie dobrze. W dodatku - to pewne na sto procent - nigdy już nie będzie tak samo...


Zacky'ego zobaczyliśmy dopiero, kiedy pakowaliśmy sprzęt i walizki do autokaru. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim beznadziejnym stanie. Przeciwsłoneczne okulary zasłaniały przepite oczy, włosy były w nieładzie, koszula niechlujnie wychodziła ze spodni, w dodatku jeden rękaw miał podwinięty, a mankiet drugiego rozpięty. Nie mogę powiedzieć, że " kroczył ", bardziej pasuje " snuł się jak cień ". Nie patrzył w naszą stronę, na pewno było mu wstyd. Podszedł jednak, ściągnął okulary i obrzucił Alexis przelotnym spojrzeniem.
-Spakowaliśmy już twoją gitarę - powiedział Matt - wszystkie kable i efekt też.
-Dzięki - rzucił.
Wszyscy weszliśmy już do środka, nic tu po nas. Alex zebrała się ostatnia, bo dopalała jeszcze papierosa. Baker podszedł do niej znienacka.
-Alexis, pogadaj ze mną - prosił, ale nie odpowiedziała - Zachowujmy się jak dorośli, błagam.
-I kto to mówi... - fuknęła.
-Rozumiem, nie chcesz gadać - Zmierzwił i tak nieułożone włosy - Proszę cię tylko o jedno, jedź do Nowego Orleanu.
-Pojadę, ale na pewno nie zrobię tego dla ciebie! Chcę oszczędzić sobie tych wszystkich pytań i nie robić przykrości reszcie - powiedziała, wsiadając już do środka.
-Jeśli chcesz, to ja wrócę do domu - szepnął jeszcze.
Odwróciła się prędko i wyrzuciła niedopałek. Zrobiła krok do tyłu, by spojrzeć mu prosto w oczy.
-Szczerze Zachary? Jest mi to już obojętne...

11 komentarzy:

  1. "Jeśli się spodoba", no chyba sobie w tym momencie kpisz :) Jakby kiedykolwiek się nie spodobało.. Jak dla mnie, to nowy może być nawet dziś, ale nie będę Cię tak męczyć, bo się zbuntujesz i w ogóle nie będzie :D Także mi jak najbardziej pasuje nowy jutro. A anonimy to wiesz ile są warte.
    Początek bardzo fajny, i w sumie trochę szkoda mi Zacka. Ale tylko trochę, bo bez względu na okoliczności łagodzące, spieprzył sprawę. Tylko niech nie idzie za bardzo w alkoholizm, żeby zapomnieć, bo to na dłuższą metę nie pomaga. Pozytyw z tego jest taki, że na chwilę odcinasz się od rzeczywistości, ale w końcu i tak trzeba będzie się z tym wszystkim zmierzyć, i wcale nie będzie łatwiej i przyjemniej. Dobrze, że chce zacząć od początku. Przynajmniej nie załamał się i nie poddał.
    Co do Alexis, to nie dziwię się, że przybrała taką postawę obronną. Lepsze to, niż żeby wszyscy widzieli, jak cierpisz i Ci współczuli.. A jak podchodzisz do tego wszystkiego pozornie obojętnie, to chyba jest trochę łatwiej. Wiesz, że czy chcesz, czy nie chcesz, musisz się trzymać. Bez względu na to, jak jest ciężko. Mam nadzieję, że z Zackym jakoś dojdą do porozumienia. Wiadomo, że nie pogodzą się od razu, bo to by było głupie, ale czekam przynajmniej na jakieś zawieszenie broni, bo skoro Alexis jedzie do Nowego Orleanu, to będą musieli przebywać razem i ciekawe, czy się tam w końcu nie pozabijają obojętnością.. Jestem ciekawa, jak będą reagować na swoją obecność, i jak reszta paczki poradzi sobie z tą sytuacją.
    Nie kłóć Hope i Jima, proszę :) Starczy już kłótni w parach, serio, a Robert nie wydaje się być wart tego.. Chociaż wątpię, żebyś tak zostawiła ten wątek, na pewno słodki chłopiec coś jeszcze namiesza.. A u Alice i Briana hot :) Zawsze to jakiś pozytywny akcent, bo reszta odcinka jest dość ponura. Czekam na kolejny! Jutro, jutro, jutro, proszę bardzo ładnie :)
    [Coś spieprzyłam z komentarzem, więc dodaję jeszcze raz. ~wasp, pod nowym nickiem :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, jesteś genialna. Bardzo mi się podoba. Resztę napiszę, jak tylko mój mózg się wysili. I jeszcze skomentuje poprzedni, obiecuję :) No i czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  3. cholera, Kasia! normalnie takiego odcinka jeszcze nie było! nie mogę zebrać myśli xd

    Zacky schlany do nieprzytomności. w sumie to na trzezwego by sobie na pewno z tym nie poradził, jej, mówię o nim.. a co dopiero Alex. obojętność- czyli tłumienie w sobie uczuć.. można tak to nazwać.. no nic, wybaczy mu, nie od razu ale będzie dobrze, Kasia, ma być! dziewczyny jej pomogą, a ojim troszkę od siebie opoczna.

    Alice i Brian są dla siebie stworzeni!
    słodcy, niebezpieczni i w ogóle xd zboczency !xd pewna siebie jak zawsze. wszystko co dobre szybko się kończy.. wróci a tam będzie czekał na nią ten skurwiel .. ale Synio ją obroni, tylko nieco mu o tym powie..!

    dawaj mi następny odcinek, bo umrę!!! jutro, ewentualnie w sobotę ;p:*:*:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację :)
    Dużo namieszane, mam kompletny mindfuck, nie jestem w stanie napisać długiego komentarza, bo to takie piękne. Mam nadzieję, że Alice powie Brianowi co jest grane, bo czuję, że w przeciwnym razie źle to się skończy... Robert, odwal się od Hope, ona należy tylko i wyłącznie do Jima! Zacky spity do nieprzytomności, ale trzeźwy to by chyba nie przeżył tego wieczoru. Mam nadzieję, że Baker będzie się starał uratować związek z Alex.

    Pozdrawiam, czekam na więcej, weny i czasu życzę ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. No ,no, no!!! Zostaniesz sławną pisarką ^^
    Ehh,, Zacky!!!?@?@!!? po cholerę?!, teraz cierp!...
    Alice i Bri ... haha;> Robert niech się odczepi od Hope bo dostanie pewnie po mordzie od Jimbo! :)
    PISZ PISZ PISZ!!!!! świetnie piszesz, więcej, ! mam niedosyt buahahaha :D
    ~Fallen <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Królewno serca mego Jenny :) Illiada Homera to przy tym pikuś i flaki z olejem. Taki oddziałujący na mnie ten odcinek. Jak wszystkie z resztą. Nie ma u Ciebie Kochana odcinka, który by mi coś nie namieszał w emocjach. Cieszę się, że masz wenę. Ja chyba na razie straciłam i wenę i serce do mojego.
    Baker upity do nieprzytomności i bolesny powrót do rzeczywistości. Cóż nikt nie obiecywał, że nie będzie bolało i będzie różowo. Teraz do niego dotarło, co zrobił i jak bardzo skrzywdził kobietę swego życia. Przy okazji skrzywdził Carol, której robi mi się jednak trochę szkoda. Opisałaś tę scenę z Bakerem w taki sposób, że klękajcie narody <3
    Alice i Brian :D Cóż za uroczy poranek. Dobrze, że między nimi tak cudownie i gorąco się układa<3 Niech tylko ta historia z tym facetem niczego nie spieprzy. Oboje zasługują na szczęście i są dla siebie stworzeni <3
    Niech między Jimmym i Hope będzie dobrze<3 Proszę!
    Widać, że przyjaciele martwią się o Alexis i ZV. Jednak nie mają zamiaru głaskać go po główce i mówić, że nic się nie stało. Mam nadzieję, że to go w końcu otrzeźwi i da mu kopa do działania.
    Wielowarstwowy odcinek z różnymi odcieniami i emocjami. Jesteś moim mistrzuniem, zawsze tak było i tak będzie. Forever and always.....
    Twoja Iskierka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Skleroza nie boli!! Dziękuję za dedykację <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Walić chemię. Komentarz musi być bo was zaniedbywałam ostatnio i mam z tego powodu straszne wyrzuty sumienia.
    Zackers musi wypić piwo którego naważył. Sam, nie wiem czy im się uda, bo z zasady nie robię sobie nadziei na happy end. Ale no faaaaak, liczę na nich. Może jakoś sprawią, że wszystko będzie działać? Ciooo? zobisz do dla Sylwuni?
    Hope! Weź bądź miła dla Jimmego. Tego Roberta to mogłaś ignorować wieeesz? Nie ładnie...
    Czy ja tylko jaram sie napalonym Gatesem i jeszcze bardziej napaloną Alice?? nie tylko ja? Ohh to dobrze. Uwielbiam takie hooot sceny. Erotomania level: 20000.
    Love you, chyba powinnam wam to częściej mówić, prawda? I okropnie sie cieszę na rychły przyszły odcinek :D Jak brak mi weny do własnych to z chęcią poczytam wasze. Dziękuję za dedykację :D <3 <3
    Hope.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za nominację :D <3
    Kurde, ten głupi Zacky, z jednej strony jest mi go żal, ale po tym co zrobił to normalnie mam ochotę mu przywalić i współczucie do niego już jest na poziomie zerowym. Sama nie wiem czy potrafiłabym wybaczyć zdradę, a gdyby jakiś mój znajomy postąpił jak on też nie wiem czy potrafiłabym mieć do niego wciąż takie samo nastawienie.... Niech Zacky teraz cierpi i myśli o tym co zrobił... Mam nadzieję, że jednak Alexis z Zacky'm się pogodzą :-)
    Alice i Gates <3 Uwielbiam tą parę, takie dwa zboczuchy hahah :D Są genialni.
    Zresztą Nicole i Matt też są świetni <3 Moi ulubieni :D Kocham, kocham, kocham <3 <3 :***

    Pozdrawiam!!!! :**
    http://zahipnotyzowanaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojeej, dziękuję za dedykację! :3 chociaż ostatnio zaniedbałam to opowiadanie (TO WSZYSTKO PRZEZ SZKOŁĘ :CCCCC), ale będę się już starać nie mieć tak wielkich zaległośći :)
    Kurde, z jednej strony szkoda mi Zackiego, bo widać, że żałuje tego, bo tak bardzo kocha Alex... Ale czemu to zrobił? Dorosły facet z niego, a zachował się jak dzieciak, przecież wiedział, jakie będą konsekwencje... Zjebał sprawę ;/ ale wciąż mam nadzieję, że jeszcze ułoży się między nim i Lexi... Chłopaki też są w ciężkiej sytuacji, no bo Zacky jest dla nich jak brat, ale zachował się strasznie i nie mogą go przecież bronić... :C
    ALICE I BRIAN EROTOMANY XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Bri... Rozpierdalasz system głupotą. Na pewno wszyscy tak mówią (sarkazm jakbyś się nie domyśliła)

    OdpowiedzUsuń